– Vicki zaczekaj! –
usłyszałam za sobą krzyk. Doskonale znałam ten akcent. Zayn.
Stanęłam w miejscu
obracając się na pięcie i zaciskając delikatnie dłonie. Deszcz lał się
strumieniami z nieba. Typowa londyńska pogoda. Z każdym oddechem para
wydobywała się z moich ust i znikała na tle mgły.
– Zayn śpieszę się do
domu – mruknęłam gdy stanął przede mną i przeczesał dłonią włosy, z których
spadały krople wody. Przestąpiłam z nogi na nogę, czując jak drętwieją mi
palce. Zayn chyba to zauważył bo chwycił moje dłonie, w swoje o wiele większe.
Spojrzał mi prosto w oczy. Coś go trapiło. Jednak nic nie powiedział, tylko
przystawił moje zmarznięte dłonie do swoich ust i chuchnął kilka razy
powodując, że po moim ciele przeszły dreszcze.
Staliśmy tak chwilę, a
ja zaczęłam się irytować. Marznę, a Malik pewnie dobrze się bawi.
– Malik – warknęłam
przerywając mu wpatrywanie się we mnie – Powiesz o co ci chodzi? – dość nie
miło to zabrzmiało. Zayn uśmiechnął się delikatnie, wyczuwając moją złość.
Chciałam wyrwać swoje
dłonie z jego uścisku, jednak on wciąż je rozgrzewał.
– Masz strasznie zimne
dłonie – powiedział, a ja zaśmiałam się wywracając oczami
– Serio? – zapytałam z
ironią. Och, panie Malik, stoję na deszczu, przemoknięta i trzęsę się z zimna.
Naprawdę mam zimne ręce?
Zayn tupnął kilka razy
nogą, a potem westchnął i puścił moje dłonie.
Kiedy chciałam się
odwrócić i ruszyć do domu, on przyciągnął mnie za ramiona i zbliżył się
diametralnie. Moje dłonie zacisnęły się na jego czarnej, skórzanej kurtce, a on oparł swoje czoło o moje. Serce
przyspieszyło mi bicia, a ja zapomniałam o zimnie. Dopiero teraz mogłam zauważyć jak bardzo Zayn
jest wysoki. Był o głowę wyższy ode mnie.
– Zayn – zdążyłam
wypowiedzieć zachrypniętym głosem, nim on złączył nasze usta.
Nasze oddechy mieszały
się ze sobą. Jego język błądził po moim podniebieniu, pogłębiając pocałunki. Z
początku stałam oniemiała, jednak już po chwili wplotłam palce w jego mokre
włosy, przyciągając go tym samym bliżej.
Zayn delikatnie się
odsunął, przerywając pocałunek. Jednak wciąż staliśmy przytulani, a jego nos co
chwila muskał moje czoło. Dłońmi zjechałam na jego tors, próbując sprawdzić,
czy jego serce też bije jak oszalałe. Uśmiechnęłam się do siebie, otrzymując
twierdzącą odpowiedź.
* * *
Kiedy wróciłam do domu
nie miałam na nic ochoty. Telewizor nie kusił tak jak zwykle, książka leżąca na
biurku w ogóle mnie nie interesowała, a zalegając dookoła mnie cisza stała się
przytłaczająca. Powolnym krokiem w iście żółwim tempie weszłam po schodach do
swojego pokoju. Rzuciłam brązową torebkę na ziemię i położyłam się na łóżku.
Głowa po raz pierwszy mi tak ciążyła. Oczy piekły mnie niemiłosiernie od
płaczu, jednak na łzy nie miałam już siły. Czułam się tak, jakby ktoś wyrwał mi
połowę serca. Miałam ochotę zacząć krzyczeć, by wyładować emocje. Jednak
zamiast tego tak po prostu leżałam.
W głowie wciąż
widziałam Harry’ego. Słyszałam jego słowa. Czy mówił prawdę? Czy ja mówiłam
prawdę? W tej chwili rzeczywistość zaczęła mi się mylić z moimi myślami i
wyobrażeniami. Jestem u siebie w pokoju, czy w pokoju Louisa? Gzie się podziała
mama i Martin? Czy nie byłam umówiona z Harrym pod kawiarnią?
Zmarszczyłam brwi i
westchnęłam. Jednak jestem idiotką.
Mętlik w mojej głowie
przerwał dziwny dźwięk. Najpierw jakby jakaś wstrętna mucha wtargnęła do mojego
pokoju. Potem męski głos. Harry? Natychmiastowo usiadłam na łóżku prostując się
jak struna. Gdzie jest Harry? Rozejrzałam się po pokoju, ale jedyne co
zobaczyłam, to jaskrawe światełko, które przedostawało się, przez niedopiętą
kieszeń torby.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową i doczołgałam się do dzwoniącego telefonu. Wyciągnęłam go i spróbowałam
dojrzeć kto do mnie wydzwania. Jednak zamiast czarnych literek zobaczyłam tylko
zamazaną, szarą plamę. Zrezygnowana nacisnęłam zieloną słuchawkę.
– Halo? – mruknęłam
wciąż zdezorientowana.
– Melanie? – tak
znajomy i przyjemny głos dla mojego ucha. Chciałam odpowiedzieć coś z
przekąsem. „A kogo się głupku spodziewałeś?”. Jednak kiedy otworzyłam usta nie
wydobył się z nich żaden dźwięk. Zamiast
szczęścia i poczucia sarkazmu ogarnął mnie lęk i smutek.
– Mhm… – na tylko tyle
się zdobyłam.
– Pamiętasz o czym
rozmawialiśmy? – a o czym rozmawialiśmy? Szybko przestudiowałam w głowie moje
ostatnie rozmowy z Louisem, starannie pozbywając się z głowy zielonych oczu
przepełnionych jadem. Wyjazd.
– O tym, że znalazłeś
dom – powiedziałam niczym dumny przedszkolak, który wie, jaka literka jest po A
w alfabecie.
– Zastanowiłaś się? –
zapytał z nutką nadziej w głosie. Czy się zastanowiłam? Myślałam o tym przez
całą drogę powrotną do domu. Omawiałam szeptem plusy i minusy. Koniec końców plusów wyszło znacznie więcej.
Ale zaraz… Wy chyba nic nie wiecie, czyż nie?
Otóż Louis już od dawna
proponował mi wspólne wakacje. Mówił, że kilka dni odpoczynku dobrze mi zrobi. Jednak
nawet po kłótni z Harrym, nie byłam gotowa zostawić ojca. Więc miło zaskoczyła
mnie informacja, że Louis nie myślał o wyjeździe za granicę. Okazało się, że
znalazł mały domek, na drugim końcu Londynu, który udostępniła mu jego znajoma.
Do tego nie musielibyśmy jeździć autem do szpitala. Spacerem doszlibyśmy tam w
dziesięć minut.
– Myślę, że to dobry
pomysł – mogłabym przysiąc, że kiedy wypowiadałam te słowa Lou wstrzymał
oddech.
– Naprawdę? – zapytał,
a ja prychnęłam.
– Tak głupku –
szepnęłam choć trochę się rozluźniając.
– Dobra, więc co
powiesz na to, bym jutro około trzynastej wpadł po ciebie?
– Brzmi fajnie –
powiedziałam, choć nie miałam ochoty pakować się już, teraz, w tym momencie.
– W takim razie do
zobaczenia i nie spakuj połowy domu – czułam, że się uśmiechnął. Nawet przez
dzielącą nas odległość, po prostu to wiedziałam. Słysząc miarowe pikanie
nacisnęłam czerwoną słuchawkę i schowałam telefon do kiszeni.
Miałam wrażenie, że
Louis specjalnie nie drążył tematu Harry’ego. Jeśli mieliśmy na chwilę
zostawić nasze dotychczasowe życia za sobą, nacieszyć się swoim towarzystwem i odpocząć,
to ja również musiałam pozbyć się Stylesa ze swojej głowy. Nie mogłam przecież
psuć sobie i jemu chwil, które możemy spędzić naprawdę miło. Postanowiłam więc
nie myśleć o NIM, nie rozmawiać o NIM, nie słuchać o NIM, nie czytać o NAS,
odpocząć od całego szumu, jaki wywołałam.
* * *
Miałam wrażenie, że w
chwili, gdy Louis oświadczył nam swój plan, wszyscy byli przerażeni. Zayn
uniósł brwi i popatrzył na przyjaciela pytająco. Liam westchnął i ukrył twarz w
dłoniach, złamany całą sytuacją, a Niall spojrzał na mnie. Tak zwyczajnie,
uśmiechnął się, położył dłoń na moim ramieniu. Po całym moim ciele przeszedł
prąd. Widok ust blondyna ułożonych w uśmiech, niebieskich oczu, tak roześmianych,
jego ciepła dłoń – gdyby tylko wiedział jak na mnie działa.
– Louis tak nie może
być, pomyśl co zrobi Harry, gdy się o tym dowie! – roztargniony głos Liama
przerwał moje rozmyślenia.
– Liam, stary, z całym
szacunkiem, ale w tej chwili gówno mnie obchodzi Harry – warknął niemiło Louis
i wstał z kanapy – Chciałem was tylko poinformować. Poza tym, to dobry pomysł!
Harry wróci do domu, ja go nie uduszę, a Melanie odpocznie!
– Martwisz się o
Melanie, czy zwyczajnie chcesz się do niej zbliżyć? – zapytał Zayn, a w pokoju
nastała cisza. Niall odwrócił wzrok i spojrzał na chłopców, a ja uczyniłam to
samo.
– Nie żartuj sobie Zayn
– zaśmiał się Horan – Louis i Melanie? – zapytał z sarkazmem, a ja trzepnęłam
go w ramię. Czy był aż tak ślepy?
Myślałam, że wszyscy
już zauważyli, co Lou czuje do Melanie. Przecież to było oczywiste. Z początku
każdy myślał, że to tylko przyjaźń, a on i Harry zwyczajnie się przekomarzają Jednak kiedy Louis patrzył na Harry’ego i moją przyjaciółkę, widać było ból,
zazdrość i smutek. Pozostaje tylko pytanie co będzie dalej? Czy Melanie też coś
do niego czuje? To wszystko jest takie poplątane.
– Louis, dopilnuj, by
nic się jej nie stało – powiedziałam patrząc na chłopaka. On kiwną delikatnie
głową i uśmiechnął się lekko.
Byłam zła na Harry’ego.
Nie mogłam uwierzyć, że nie chciał nawet pozwolić wytłumaczyć Melanie całego zajścia. Doskonale wiedziałam, że moja przyjaciółka nie zrobiła niczego złego.
Styles zwyczajnie działa zbyt pochopnie i jest święcie przekonany, że ma rację.
Spojrzałam na Louisa, który siedział teraz na fotelu i nad czymś rozmyślał. Co
chwila na jego twarzy pojawiał się uśmiech. Powodzenia, szepnęłam w myślach do
Tomlinsona. W głębi ducha kibicowałam mu. On nigdy nie postąpiłby tak jak
Harry. Przy nim Melanie zawsze będzie bezpieczna, szczęśliwa. To jemu
najbardziej ufa, mimo, że mnie i Vicki zna dłużej. To przy nim rozkwita, a nie
więdnie. Harry jest dobrym człowiekiem, ale w tej chwili popełnił za duży błąd.
– Natalie? – usłyszałam
tak dobrze znanymi głos. Odwróciłam się w stronę blondyna i zauważyłam że
zostaliśmy sami. Kiedy wszyscy opuścili salon? Zmarszczyłam brwi. Czy znowu się
zamyśliłam?
– Co o tym sądzisz? – Zapytałam go, chcąc podzielić się spostrzeżeniami.
– Sądzę, że wszystko
samo się ułoży – uśmiechnął się. Jak zwykle pełen optymizmu. Przytaknęłam i
oparłam się wygodnie o kanapę. Spojrzałam na swoje dłonie. Były szczupłe, a
kostki palców delikatnie odstawały. Moje nogi stały się dłuższe. Spojrzałam na
blondyna. To wszystko dzięki niemu. Odkąd wspólnie biegamy co ranek, schudłam
jedenaście kilogramów. Moja twarz zeszczuplała. Nie nadaję się na modelkę, ale jestem z siebie dumna.
Miałam wrażenie, że
twarz Nialla znalazła się bliżej. Poczułam zapach jego perfum, który zmącił mi
w głowie. Jego twarz delikatnie mi się rozmazała. Moje nogi stały się miękkie
jak z waty. Wiedziałam, że na moje policzki wtargnął czerwony rumieniec.
A Niall wciąż się
zbliżał. Jego usta dotknęły moich w chwili, gdy wzięłam głębszy oddech. Tak
jakby zanurzała się pod wodę. Z początku nieudolnie zostawiał ślady na moich
wargach. Delikatnie, bez doświadczenia. Czując jego chłodny oddech na moich
policzku zachichotałam. Niall odsunął się i zmarszczył brwi patrząc na mnie.
– Co? – zapytał lekko
speszony i czerwony na twarzy.
– Łaskocze –
powiedziałam przykładając dłoń do policzka. Niall zaśmiał się lekko, jednak
wciąż był zdenerwowany.
Tym razem to ja
przysunęłam się do niego i musnęłam
ustami jego dolną wargę. Niall odwzajemnił pocałunek, tym razem pewniej i
silniej. Napierał na mnie, a jego język penetrował moje usta. Po chwili straciłam
równowagę i z pozycji siedzącej opadłam plecami na sofę. Niall nie przerywał
pocałunku, leżał nade mną, opierając się rękoma o oparcie sofy, po obu
stronach mojej głowy.
– Ekhm… – usłyszeliśmy
chrząkniecie i natychmiastowo od siebie odskoczyliśmy. Zayn, Liam i Louis z
miskami chipsów wrócili do salonu, zajmując miejsca przed telewizorem. Na ich
twarzach widniały podstępne uśmiechy.
– Zostawić ich na
chwilę samych – mruknął Zayn, kręcąc głową.
– Ciekawe do czego by
tu doszło – Liam udał zamyślenie.
– No nie wiem jak wy,
ale jak dla mnie to za wcześnie na małe Horanki – powiedział Louis i wskazał na
nas palcem. Niall rzucił w niego poduszką, a ja jęknęłam, ukrywając twarz w
dłoniach. Nie chciałam, by zobaczyli moją czerwoną, jak burak twarz.
* * *
Przybywam!
Na początku chciałam was strasznie
przeprosić, za zaległości na blogach. Na pewno przeczytam wszystko i
skomentuję. Jednak ostatnio nie miałam czasu :|
Wybaczcie :(
Nie wiem czy wy też to czujecie, ale ja tak... Jak pomyślę, że jeszcze kilka rozdziałów, to ogarnia mnie smutek :( To jest mój pierwszy blog o 1D, więc mam do niego sentyment ;(
Jeszcze raz przepraszam i do usłyszenia ♥
Jakie kilka rozdziałów? Ma być duużoo.
OdpowiedzUsuńDużoo, dużo! Bardzo mi się to podoba i nie chcę, żebyś kończyła, bo to świetne opowiadanie, kobito!
Nie kończ! <3
Nie, to nie może być koniec, to opowiadanie jest zbyt fajne na koniec, nienienienienienie. Czekam na kolejny rozdział, ciekawi mnie jak potoczy się sprawa Melanie...
OdpowiedzUsuń@snajdbrd
Tych rozdziałów powinien być ogrom, są genialne !!!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Mam nadzieje, że Mel będzie z Louisem. A ten pocałunek Nat i Nialla boski *o* Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz ! *-*
OdpowiedzUsuńSuper super
OdpowiedzUsuń