Perspektywa Vicky
Leżałam na kanapie i jak zwykle oglądałam jakąś
nudną komedię, która w ogóle mnie nie śmieszyła. Robiłam tak praktycznie
codziennie, by choć trochę zabić dłużący się czas. Mój telefon zaczął wibrować.
Wyciągnęłam go z kieszeni. Osobą, która do mnie wydzwaniała była oczywiście
Nathalie. Uśmiechnęłam się do siebie i odebrałam.
– Vicki! – Nathalie rozpoczęła wesoło rozmowę. Jak
zwykle była optymistycznie do wszystkiego nastawiona.
– A kto inny? – zapytałam śmiejąc się w duchu.
Nathalie zaśmiała się. Usłyszałam szum wyrywanej
słuchawki.
– Vi, ratuj mnie! – powiedziała Melanie błagającym
tonem.
– Co się stało? – zmarszczyłam brwi.
– Nath wymieniła się numerem telefonu z... –
chwila ciszy – Niallem!
– I? – zapytałam, choć doskonale wiedziałam co to
oznacza.
– Przyszła do mnie – Mel spokojnie zaczęła mi
wszystko wyjaśniać – Cały czas z nim pisała, no i jakoś tak wyszło, że teraz
wszyscy w siódemkę siedzimy w moim salonie. Chłopcy zachowują się jak dzieci,
weź tu przyjdź. Ja już nie daje rady – jęknęła do telefonu – Wrzeszczę na nich,
ale nic nie pomaga.
– Ja tym bardziej nic z tym nie zrobię –
powiedziałam, z zamiarem rozłączenia się.
– Vi… – znowu szum. Mel musiała przejść gdzieś,
gdzie będzie sama – Zayn o ciebie pytał.
Serce zabiło mi mocniej, kiedy przypomniałam sobie
bruneta. Szybko jednak się opanowałam.
– Mało mnie to obchodzi – powiedziałam, siląc się
na obojętny ton.
– Przyjdź – Melanie westchnęła i rozłączyła się.
Schowałam telefon i usadowiłam się wygodniej na
kanapie. Po kilku minutach patrzenia bezsensownie na telewizor wstałam z
kanapy. Sama do końca nie wiedziałam po jaką cholerę tam szłam. Żeby pośmiać
się z piątki idiotów? Żeby zobaczyć cudowne, czekoladowe oczy? A może
zwyczajnie brakowało mi towarzystwa?
Z brązowej kamienicy wyszłam prosto na ulice
Londynu. Melanie mieszkała w małym domku na obrzeżach miasta, dom Nath był
zaraz obok. Tylko ja mieszkałam tak daleko. Sama. Wyprowadziłam się od matki,
gdyż trzymała mnie jak na sznurku. Do
tego piła i co chwila widziałam ją w łóżku z innym facetem.
Wsiadłam do autobusu i po piętnastu minutach byłam
na miejscu. Stanęłam przed białym domem z niebieskimi okiennicami i zaśmiałam się
w duchu. Przekroczyłam próg domu lekko zdenerwowana. Nie pukałam. Rodziców Mel
nie było w domu – jak zwykle. Już na progu usłyszałam śmiech chłopców i krzyk
Mel. Zdjęłam swoje trampki i w skarpetkach przeszłam do salonu.
Nath i Niall siedzieli na kanapie grając w karty.
Śmiali się i rozmawiali. Liam na tarasie rozmawiał przez telefon. Louis biegał
wokół pokoju śmiejąc się jak dziecko. Dopiero gdy się przyjrzałam zobaczyłam że
w ręku trzyma niebieski telefon Melanie. A Harry? Harry trzymał przerzuconą przez
ramie Mel i śmiał się z Louisa. Melanie krzyczała i biła Harry’ego po plecach.
Zayn natomiast siedział spokojnie na kanapie co chwila wybuchając śmiechem.
Obserwował całą sytuację i to on pierwszy mnie zauważył. Uśmiechnął się
tajemniczo.
– Witam ponownie – powiedział. W jednej chwili
wszyscy się uspokoili i spojrzeli na mnie. Nathalie pomachała mi radośnie a ja
skinęłam głową i zajęłam miejsce obok Zayna. Harry odstawił Melanie na
podłogę, a ta uderzyła go w brzuch, ale on tylko zaśmiał się i usiadł na
fotelu. Louis oddał telefon Mel, a ta zdzieliła go po głowie.
Zayn zaśmiał się i pokręcił przecząco głową.
– Jak spokojnie – szepnęłam zamykając oczy.
Usadowiłam się wygodniej na kanapie.
– Rzadko kiedy można ich takich widzieć –
powiedział Zayn. Otworzyłam oczy, a on uśmiechnął się łobuzersko, na co ja
spuściłam wzrok.
– Jak to jest? – zapytałam, siadając „skrzyżnie” –
No wiesz… Mieszkać z czwórką wariatów.
Zaśmiał się i poczochrał ręką włosy.
– Jest… – zastanowił się – Zajebiście. Oni są jak rodzina. Nabijają się z ciebie,
ale zawsze możesz na nich liczyć.
No tak. Jak rodzina... Tylko co dokładnie to słowo
oznacza? Powiązanie krwią? A może zwyczajnie są to osoby, które się o ciebie
troszczą?
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo ktoś mnie uprzedził.
– Czy mnie słuch nie myli? – Louis rzucił się na
Zayna przykrywając go całego – Zayn uważa mnie za brata!
– Raczej za siostrę – warknął Malik zrzucając Lou
z siebie. Wszyscy zaczęli się śmiać.
– Ale mnie kochasz najbardziej, co nie? – Harry
podbiegł do Zayna specjalnie nadeptując na leżącego na ziemi Louisa, który
nadal się śmiał.
– Oczywiście, że nie – prychnął Zayn próbując się
nie śmiać.
– Jak to nie?
– To przecież oczywiste, że kocha mnie – Niall
klęknął przed Zaynem i zrobił słodkie oczka.
– Zayn powiedz kogo kochasz najbardziej – Lou
usiadł mu na kolanach.
Wszystko wyglądało tak idiotycznie, ze zaczęłam
się śmiać. Postanowiłam przyłączyć się do zabawy. Chciałam zobaczyć reakcję
chłopców. Już widziałam jak leżą na podłodze udając, ze płaczą.
– Chyba was pogięło – udałam oburzenie. Wszyscy w
ciszy patrzyli na mnie. – To oczywiste, że Zaynuś kocha tylko i wyłącznie mnie
– po tych słowach przepchałam się przez trójkę przytulających bruneta chłopców
i sama przytuliłam się do niego. Zayn
wywrócił teatralnie oczami. Pocałowałam go w policzek, na co Harry jęknął i
odwrócił się na pięcie. Louis zszedł z kolan Zayna mrucząc „ To koniec
Malik!”. Niall natomiast rzucił się na fotel z udawanym płaczem. Zaczęłam śmiać
się, tak że rozbolał mnie brzuch. Nagle
spoważniałam, gdyż Zayn objął mnie w pasie. Poczułam dreszcze rozchodzące po moich plecach.
– A ty co Malik? – prychnęłam – Nie za blisko?
– Chcę ci przypomnieć, ze to ty się do mnie tulisz
– zaśmiał się, na co ja spiorunowałam go wzrokiem – Masz może na mnie ochotę?
– W snach Malik – szepnęłam mu na ucho – W snach –
powtórzyłam wdychając zapach jego perfum. Odsunęłam się na drugi koniec kanapy
i rzuciłam w Malika poduszką. Ten warknął coś i odwrócił głowę. Wszyscy
zaczęliśmy śmiać się z jego naburmuszonej miny.
– Zayn masz jeszcze mnie – powiedział Louis
ponownie siadając na jego kolanach – Ja zawsze mam na ciebie ochotę –
zamruczał, przez co o mało nie spadłam z kanapy.
Usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu.
– Ja odbiorę! – krzyknął Martin. Młodszy brat Mel,
jednak ta była szybsza. Chwyciła słuchawkę telefonu i odebrała, prosząc byśmy
zachowywali się cicho.
– Aha – powiedziała Mel – Miłej nocy życzę –
mruknęła i rozłączyła się.
– Kto dzwonił? – Martin wszedł do pokoju, a gdy
zobaczył Louisa przytulającego się do Zayna mimowolnie się skrzywił.
– Kogo ty do domu zapraszasz? – zapytał Mel, a ja
zaśmiałam się głośno.
– Dzwonił ojciec – zignorowała go brunetka – Razem
z Honor będą dopiero jutro.
Martin uśmiechnął się i wbiegł na górę.
– Czyli chata wolna! – krzyknął Harry, a Mel
popatrzyła na niego krzywo.
Już wiedziałam, co się święci. Brak rodziców w
domu, w którym znajduję się ósemka niezrównoważonych nastolatków. Będzie się
działo. Zwłaszcza, jeżeli chodzi o One Direction. Poznałyśmy ich dopiero
dzisiaj, dlatego nie mam pojęcia, co oni robią w domu mojej przyjaciółki. Jednak czuję, ze można im zaufać.
* * *
Rozdziały będą krótkie, ale za to publikowane częściej ;3 Jak wam się podoba?
Ja nie jestem z niego zadowolona...
Ja nie jestem z niego zadowolona...
Następny z perspektywy Nathalie.
Pamiętajcie.. Trzy komentarze i publikuję rozdział drugi!
Ten rozdział jest trochę.. suchy. Jednak i tak mi się podoba. :D
OdpowiedzUsuńCharakter Zayana jest zupełnie inny, niż w reszcie opowiadań, tutaj straszliwie go lubię <3
Jestem ciekawa co przyniesie wieczór xD
Czekam na NN.
Pozdrawiam cieplutko ;3
Hahahahha, dziewczyno jestes swietna ;) dawaj kolejny rozdzial bo nie nige sie doczekac xd
OdpowiedzUsuńJerr ;))
Bosssskieeeee <33
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaa!
OdpowiedzUsuńMalik jest taki cudowny <333
Budyń ma rację, że jest zupełnie inny, ale też jest szarmancki i ma humorki. <3333
Czekam na nowy, kiedy będzie? :D
Już są 4 komy! ;3
Super jest !
OdpowiedzUsuń