16 marca 2013

Rozdział 1


Perspektywa Vicky



Leżałam na kanapie i jak zwykle oglądałam jakąś nudną komedię, która w ogóle mnie nie śmieszyła. Robiłam tak praktycznie codziennie, by choć trochę zabić dłużący się czas. Mój telefon zaczął wibrować. Wyciągnęłam go z kieszeni. Osobą, która do mnie wydzwaniała była oczywiście Nathalie. Uśmiechnęłam się do siebie i odebrałam.
– Vicki! – Nathalie rozpoczęła wesoło rozmowę. Jak zwykle była optymistycznie do wszystkiego nastawiona.
– A kto inny? – zapytałam śmiejąc się w duchu.
Nathalie zaśmiała się. Usłyszałam szum wyrywanej słuchawki.
– Vi, ratuj mnie! – powiedziała Melanie błagającym tonem.
– Co się stało? – zmarszczyłam brwi.
– Nath wymieniła się numerem telefonu z... – chwila ciszy – Niallem!
– I? – zapytałam, choć doskonale wiedziałam co to oznacza.
– Przyszła do mnie – Mel spokojnie zaczęła mi wszystko wyjaśniać – Cały czas z nim pisała, no i jakoś tak wyszło, że teraz wszyscy w siódemkę siedzimy w moim salonie. Chłopcy zachowują się jak dzieci, weź tu przyjdź. Ja już nie daje rady – jęknęła do telefonu – Wrzeszczę na nich, ale nic nie pomaga.
– Ja tym bardziej nic z tym nie zrobię – powiedziałam, z zamiarem rozłączenia się.
– Vi… – znowu szum. Mel musiała przejść gdzieś, gdzie będzie sama – Zayn o ciebie pytał.
Serce zabiło mi mocniej, kiedy przypomniałam sobie bruneta. Szybko jednak się opanowałam.
– Mało mnie to obchodzi – powiedziałam, siląc się na obojętny ton.
– Przyjdź – Melanie westchnęła i rozłączyła się.
Schowałam telefon i usadowiłam się wygodniej na kanapie. Po kilku minutach patrzenia bezsensownie na telewizor wstałam z kanapy. Sama do końca nie wiedziałam po jaką cholerę tam szłam. Żeby pośmiać się z piątki idiotów? Żeby zobaczyć cudowne, czekoladowe oczy? A może zwyczajnie brakowało mi towarzystwa?
Z brązowej kamienicy wyszłam prosto na ulice Londynu. Melanie mieszkała w małym domku na obrzeżach miasta, dom Nath był zaraz obok. Tylko ja mieszkałam tak daleko. Sama. Wyprowadziłam się od matki, gdyż trzymała mnie  jak na sznurku. Do tego piła i co chwila widziałam ją w łóżku z innym facetem.
Wsiadłam do autobusu i po piętnastu minutach byłam na miejscu. Stanęłam przed białym domem z niebieskimi okiennicami i zaśmiałam się w duchu. Przekroczyłam próg domu lekko zdenerwowana. Nie pukałam. Rodziców Mel nie było w domu – jak zwykle. Już na progu usłyszałam śmiech chłopców i krzyk Mel. Zdjęłam swoje trampki i w skarpetkach przeszłam do salonu.
Nath i Niall siedzieli na kanapie grając w karty. Śmiali się i rozmawiali. Liam na tarasie rozmawiał przez telefon. Louis biegał wokół pokoju śmiejąc się jak dziecko. Dopiero gdy się przyjrzałam zobaczyłam że w ręku trzyma niebieski telefon Melanie. A Harry? Harry trzymał przerzuconą przez ramie Mel i śmiał się z Louisa. Melanie krzyczała i biła Harry’ego po plecach. Zayn natomiast siedział spokojnie na kanapie co chwila wybuchając śmiechem. Obserwował całą sytuację i to on pierwszy mnie zauważył. Uśmiechnął się tajemniczo.
– Witam ponownie – powiedział. W jednej chwili wszyscy się uspokoili i spojrzeli na mnie. Nathalie pomachała mi radośnie a ja skinęłam głową i zajęłam miejsce obok Zayna. Harry odstawił Melanie na podłogę, a ta uderzyła go w brzuch, ale on tylko zaśmiał się i usiadł na fotelu. Louis oddał telefon Mel, a ta zdzieliła go po głowie.
Zayn zaśmiał się i pokręcił przecząco głową.
– Jak spokojnie – szepnęłam zamykając oczy. Usadowiłam się wygodniej na kanapie.
– Rzadko kiedy można ich takich widzieć – powiedział Zayn. Otworzyłam oczy, a on uśmiechnął się łobuzersko, na co ja spuściłam wzrok.
– Jak to jest? – zapytałam, siadając „skrzyżnie” – No wiesz… Mieszkać z czwórką wariatów.
Zaśmiał się i poczochrał ręką włosy.
– Jest… – zastanowił się – Zajebiście.  Oni są jak rodzina. Nabijają się z ciebie, ale zawsze możesz na nich liczyć.
No tak. Jak rodzina... Tylko co dokładnie to słowo oznacza? Powiązanie krwią? A może zwyczajnie są to osoby, które się o ciebie troszczą?
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo ktoś mnie uprzedził.
– Czy mnie słuch nie myli? – Louis rzucił się na Zayna przykrywając go całego – Zayn uważa mnie za brata!
– Raczej za siostrę – warknął Malik zrzucając Lou z siebie. Wszyscy zaczęli się śmiać.
– Ale mnie kochasz najbardziej, co nie? – Harry podbiegł do Zayna specjalnie nadeptując na leżącego na ziemi Louisa, który nadal się śmiał.
– Oczywiście, że nie – prychnął Zayn próbując się nie śmiać.
– Jak to nie?
– To przecież oczywiste, że kocha mnie – Niall klęknął przed Zaynem i zrobił słodkie oczka.
– Zayn powiedz kogo kochasz najbardziej – Lou usiadł mu na kolanach.
Wszystko wyglądało tak idiotycznie, ze zaczęłam się śmiać. Postanowiłam przyłączyć się do zabawy. Chciałam zobaczyć reakcję chłopców. Już widziałam jak leżą na podłodze udając, ze płaczą.
– Chyba was pogięło – udałam oburzenie. Wszyscy w ciszy patrzyli na mnie. – To oczywiste, że Zaynuś kocha tylko i wyłącznie mnie – po tych słowach przepchałam się przez trójkę przytulających bruneta chłopców i sama przytuliłam się do niego.  Zayn wywrócił teatralnie oczami. Pocałowałam go w policzek, na co Harry jęknął i odwrócił się na pięcie. Louis zszedł z kolan Zayna mrucząc „ To koniec Malik!”. Niall natomiast rzucił się na fotel z udawanym płaczem. Zaczęłam śmiać się, tak że rozbolał mnie  brzuch. Nagle spoważniałam, gdyż Zayn objął mnie w pasie. Poczułam dreszcze  rozchodzące po moich plecach.
– A ty co Malik? – prychnęłam – Nie za blisko?
– Chcę ci przypomnieć, ze to ty się do mnie tulisz – zaśmiał się, na co ja spiorunowałam go wzrokiem – Masz może na mnie ochotę?
– W snach Malik – szepnęłam mu na ucho – W snach – powtórzyłam wdychając zapach jego perfum. Odsunęłam się na drugi koniec kanapy i rzuciłam w Malika poduszką. Ten warknął coś i odwrócił głowę. Wszyscy zaczęliśmy śmiać się z jego naburmuszonej miny.
– Zayn masz jeszcze mnie – powiedział Louis ponownie siadając na jego kolanach – Ja zawsze mam na ciebie ochotę – zamruczał, przez co o mało nie spadłam z kanapy.
Usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu.
– Ja odbiorę! – krzyknął Martin. Młodszy brat Mel, jednak ta była szybsza. Chwyciła słuchawkę telefonu i odebrała, prosząc byśmy zachowywali się cicho.
– Aha – powiedziała Mel – Miłej nocy życzę – mruknęła i rozłączyła się.
– Kto dzwonił? – Martin wszedł do pokoju, a gdy zobaczył Louisa przytulającego się do Zayna mimowolnie się skrzywił.
– Kogo ty do domu zapraszasz? – zapytał Mel, a ja zaśmiałam się głośno.
– Dzwonił ojciec – zignorowała go brunetka – Razem z Honor będą dopiero jutro.
Martin uśmiechnął się i wbiegł na górę.
– Czyli chata wolna! – krzyknął Harry, a Mel popatrzyła na niego krzywo.
Już wiedziałam, co się święci. Brak rodziców w domu, w którym znajduję się ósemka niezrównoważonych nastolatków. Będzie się działo. Zwłaszcza, jeżeli chodzi o One Direction. Poznałyśmy ich dopiero dzisiaj, dlatego nie mam pojęcia, co oni robią w domu mojej przyjaciółki. Jednak czuję, ze można im zaufać.

* * *


Postanowiłam dodać wcześniej - mam wenę <3
Rozdziały będą krótkie, ale za to publikowane częściej ;3 Jak wam się podoba?
Ja nie jestem z niego zadowolona...
Następny z perspektywy Nathalie.
Pamiętajcie.. Trzy komentarze i publikuję rozdział drugi!

5 komentarzy:

  1. Ten rozdział jest trochę.. suchy. Jednak i tak mi się podoba. :D
    Charakter Zayana jest zupełnie inny, niż w reszcie opowiadań, tutaj straszliwie go lubię <3
    Jestem ciekawa co przyniesie wieczór xD
    Czekam na NN.
    Pozdrawiam cieplutko ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahahha, dziewczyno jestes swietna ;) dawaj kolejny rozdzial bo nie nige sie doczekac xd
    Jerr ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Bosssskieeeee <33

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaaaaaa!
    Malik jest taki cudowny <333
    Budyń ma rację, że jest zupełnie inny, ale też jest szarmancki i ma humorki. <3333
    Czekam na nowy, kiedy będzie? :D
    Już są 4 komy! ;3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz <3