29 maja 2013

Rozdział 18


Kto by pomyślał, że jeden wieczór obróci moje życie do góry nogami. Kilka słów, wypowiedzianych przez obcego mężczyznę. Chwila słabości i huk telefonu upadającego na ziemię. Trzęsące się dłonie i łzy napływające do oczu. Dosłownie moment.
Nie bacząc na plączące się nogi wybiegłam z domu. Nie chciałam dzwonić do Harry’ego. Miał już wystarczająco problemów. Opowiadał mi o zagmatwaniu z koncertami, po co miałabym więc zawracać mu głowę? Odruchowo chwyciłam za telefon. Upadłam na schody przed domem i starałam się uspokoić oddech.
– Louis? – wyjęczałam do komórki – Mój ojciec jest w szpitalu, proszę, przyjedź do mnie.

* * *

Czy wszystko zostanie takie samo, kiedy jego już nie będzie? Czy odwyknę od zapachu jego wody kolońskiej? Czy kiedyś o nim zapomnę?
Białe ściany szpitalnego budynku zaczęły mnie przytłaczać. Cisza, tak nienaruszona, dawała mi ukojenie. Otworzyłam zlepione oczy, by spojrzeć na lekarza. Młody mężczyzna patrzył na mnie z miną cierpiętnika. W reku trzymał biały notes, a w drugiej przewracał długopis. Wstałam powoli i otarłam wierzchem dłoni twarz, zostawiając na niej czarną smugę. Musiałam wyglądać okropnie. Czułam na twarzy zaschnięte łzy, a byłam zbyt zmęczona by produkować nowe.
Co najbardziej bolało? Świadomość, że szanse na porozmawianie z ojcem przed śmiercią są nikłe. Czy on się obudzi? Serce mi się krajało na myśl, że Martin siedzi w domu niczego nie świadomy, razem z mamą, która musi udawać szczęśliwą. A gdzie się podziała Honor? No tak, przecież, jeśli jej bank jest w szpitalu, to idealna okazja by powydawać kolejne pieniądze.
– Panna Corner? – zapytał mężczyzna niskim, grobowym tonem.
– Tak – minęła chwila zanim zdobyłam się na odpowiedź. Mój głos przeraził mnie samą. Był zachrypnięty i piskliwy.
– Pani ojciec żyje, jednak przez najbliższy czas pozostanie w śpiączce.
– Najbliższy czas? – usłyszałam pytanie, które nie wydobyło się z moich ust.
Spojrzałam na Louisa, który przez ten cały czas mi towarzyszył. Odwołał wizytę u swoich rodziców, by móc być tu ze mną. Jego ręka spoczywała na moim biodrze, dzięki czemu nie czułam się samotna. Przyciskał mnie do siebie, jakby chciał ochronić przed całym złem tego świata.
– Nie wiemy dokładnie, na jak długo – odrzekł zdenerwowany lekarz – Nie wiemy też, czy w ogóle się obudzi
Poczułam, że nogi uginają się pode mną. Moja głowa przylgnęła do piersi Louisa. Czułam się słaba i zmęczona. Lekarz oddalił się prędko, widząc moją reakcję. Z małą pomocą Louisa usiadłam na krześle.
– Czemu wszystko tutaj, musi być białe? – warknęłam rozglądając się – białe ściany, biały sufit, białe fartuchy, białe notesy, białe krzesła, białe meble – zaczęłam wyliczać, jednak Louis położył mi dłoń na policzku, zmuszając do popatrzenia na niego.
– Melanie, wiem, że jest ci ciężko – szepnął i przejechał kciukiem pod moim okiem – Jesteś pewna, że nie chcesz zadzwonić do Harry’ego?
Przywołałam do siebie obraz sprzed kilku godzin. Stałam w kuchni, przygotowując dla mnie i Harry’ego koktajle. Straszliwie nie mogłam doczekać się naszego spotkania. Jednak on zadzwonił i odwołał je, a całe szczęście prysło. Paul nie chciał wypuścić Harry’ego ze studia. Ostatnio chłopcy przygotowują się na koncert, a Harry nie był jeszcze na ani jednej próbie. Wiedziałam, że nie ma sensu do niego dzwonić.
– Nie chcę – szepnęłam cicho, choć bardzo chciałam by brunet był koło mnie.
– Melanie, powinnaś wrócić do domu – szepnął Louis otulając mnie ramieniem.
– Nie mogę – jęknęłam – Nie mogę zostawić taty.
– Ale on jest w dobrych rękach, lekarze dadzą ci znać, kiedy się obudzi, a ty musisz się przespać – Louis złożył na mojej skroni delikatny pocałunek po czym wstał i chwycił mnie za dłoń.
– Ale nie mogę wrócić do domu – powiedziałam zdesperowana – Martin nie może mnie zobaczyć w takim stanie – powiedziałam i zaczesałam dłonią włosy.
– Pojedziesz do nas – Louis uśmiechnął się, a ja niechętnie przystałam na jego propozycje.

* * *

Otworzyłam oczy czując, że moje plecy domagają się ruchu. Rozglądnęłam się. Wciąż był wieczór, a może nawet noc. Telewizor był wyłączony, a w pokoju panował mrok. Jedynie elektryczny zegarek na półce dawał cień światła. Było po drugiej.
Zsunęłam się z kolan Zayna, starając się go nie obudzić, jednak wyszło mi to na marne. Otworzył oczy i zacisnął dłonie w powietrzu. Kiedy zorientował się, że nie ma mnie obok zmarszczył brwi i otworzył szerzej oczy.
– Vicki? – zapytał zachrypniętym i zaspanym głosem. Zachichotałam cicho przysuwając się bliżej ściany. Nie widział mnie.
– Nie żartuj sobie – przeczesał dłonią włosy i chrząknął.
– Vicki. –powtórzył moje imię, tym razem głośniej.
Wstał i powoli ruszył w moją stronę. Zatkałam usta dłonią chcąc zagłuszyć swój oddech. Zayn zdawał się mnie nie widzieć. Odwrócił głową w prawo, a ja zrobiłam krok w lewo. Wtem sprytny Malik przybliżył się do mnie i położył mi dłoń na biodrze.
– Myślisz, że jestem ślepy? – zapytał i zaśmiał się lekko. Nawet w tych ciemnościach byłam wstanie dostrzec jego męskie rysy twarzy, kilku dniowy zarost, rozczochrane włosy.
– Może… – powiedziałam przeciągając każdą literę w wyrazie.
Zayn pokręcił głową, ale na jego ustach wciąż błąkał się uśmiech. Zbliżył się niezauważalnie, przypierając mnie tym samym do ściany. Oparł dłonie o ścianę, tuż przy mojej głowie. Nachylił się, tak, że stykaliśmy się nosami. Zacisnęłam dłonie i zamknęłam oczy. Czułam jego oddech na swojej twarzy, a zapach męskich perfum wdzierał mi się do nozdrzy. 
Czułam się podzielona, a czas tykał. Usta Zayna były coraz bliżej. Moje serce chciało wyskoczyć z piersi, a pięści uderzyć mulata. Nogi kazały mi ruszyć z miejsca, a twarz przybliżyć się. Po raz pierwszy nie wiedziałam co robić.
– Zayn? Jesteś w domu? – usłyszałam męski głos. Mulat odsunął się ode mnie i przeklął cicho, a ja odetchnęłam z ulgą.

* * *

Ciemność która mnie otaczała, byłą przyjemną odmianą bieli w szpitalu. Jednak mimo strasznego zmęczenia sen nie chciał przyjść. Po raz kolejny obróciłam się na drugi bok łóżka. Pokój Louisa a był urządzony prawie tak samo, jak pokój Harry’ego. Zastanawiało mnie, czemu Stylesa nie ma w domu. Rozumiałam, że Paul jest wymagającym człowiekiem, ale bez przesady, przecież jest już prawie ranek. Przez myśl przemknął mi obraz Harry’ego siedzącego przy barze, w towarzystwie obcej kobiety. Jednak od razu pokręciłam głową, odrzucając te spostrzeżenia.
Znowu usłyszałam strzępki rozmowy. Najprawdopodobniej Louis, Zayn i Vicki rozmawiali o mnie. Albo raczej kłócili się o coś, gdyż ich głos nie były zbyt przyjaźnie nastawione. Nie mogąc usiedzieć w miejscu wstałam z łóżka. Mimo utraty równowagi ruszyłam w stronę wyjścia.
– Harry ma prawo wiedzieć!
– Ale ona nie chce do niego dzwonić!
– Kurwa, Louis! Jej ojciec umiera, a ty pierdolisz jak dzieciak! Ona nie myśli teraz racjonalnie!
– Przecież nie jest głupia! A ja się nią zajmę.
– Ciekawe co Hazza by powiedział.
– Gówno mnie to obchodzi! Jego tu nie ma! Doskonale wiesz, że Paul wypuścił go kilka godzin temu. On po prostu nie wraca! Pewnie pierzy się z…
Kłótnie chłopców przerwało czyjeś chrząknięcie. To Vicki, która mnie zauważyła, wskazała na mnie głową. Chłopcy automatycznie się odwrócili.
– Co? – wydusiłam z siebie sarkazm.
– Ja… – Louis przyłożył dłoń do skroni, a ja zeszłam na dół.
– Ufam mu – wyszeptałam w stronę Louisa mrużąc oczy – Harry by mi tego nie zrobił.
– Jesteś tego pewna? – zapytał spoglądając mi w prosto w oczy. Nie odpowiedziałam.
Louis prychnął. Nie patrząc na mnie chwycił swoją skórzaną kurtę i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Wezbrała we mnie złość. Złość na Louisa, na Harry’ego, a przede wszystkim na samą siebie. Do oczu napłynęły mi łzy. Wbiegłam z powrotem na górę. Jęknęłam, gdy ułożyłam się na łóżku Louisa. Jego zapach przeszył moje nozdrza. Zamknęłam oczy i odpłynęłam.

* * *
Sądzę, że ten rozdział wnosi wiele do opowiadania. Chciałabym zaznaczyć, ze powoli zbliżamy się do końca historii Melanie.
Jak podoba się Wam szablon? Napracowałam się nad nim, ale efekt jest wspaniały!
Pozdrawiam i przesyłam buziaki!

9 komentarzy:

  1. O ranyy!!! No świetny, rozdział!
    Czekałam na niego, po tym równie cudownym, zwiastunie. A tak wgl, to nie mogę doczekać się kolejnego. Będzie równie, świetny! Wiem to! <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to zbliżamy się do końca historii Melani? Czy że koniec opowiadaia?:o nienienie nie zgadzam się!:c jejkuuu. Mam nadzieję, że on jej nie zdradza, bo wtedy dostanie tylko kopniaka w ryjj i dziękuje :o nie może tego zrobić, no proooszę!:c już się do nich przyzwyczaiłam! ahh no czekam na kolejny, a szablon piękny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. jezu, rozdział świetny jak wszystkie! jak to koniec :( to nie może być koniec :( czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie :) Natrafiłam na Twój blog przypadkiem i od razu przeczytałam wszystkie Rozdziały jakie do tej pory się pojawiły. Strasznie wciąga :D Nie moge doczekać się kolejnej częśći :>

    OdpowiedzUsuń
  5. Ranisz mnie.. wiesz? ;c To nie możliwe, że opowiadanie się końcu! ;c Tak bardzo zżyłam się z bohaterami tego opowiadania,że teraz ciężko będzie mi się z nimi pożegnać ;c
    Kochana, masz niesamowity wygląd bloga, to po prostu nie bywałe, że tak świetnie łączysz pracę jako blogerka i szabloniarka! Zazdroszczę Ci tego cudownego talentu!!!

    Co do rozdziału to po prostu jestem w szoku i muszę przyznać, że kompletnie mnie zaskoczyłaś... nie sądziłam, że coś takiego może się wydarzyć.. ta końcówka... to było takie.. poruszające? Z pewnościom poruszające!!! Błagam tylko nie zrób mi tego i nie pozwól Hazzie zdradzić Mel, bo tego bym chyba nie przeżyła! Cudowny rozdział, jak zawsze < 3
    Pozdrawiam!! <3
    - Jerr.

    PS1: NADAL NIE LUBIĘ TOMLINSONA ;XXXXX
    P22: Zapraszam do mnie, liczę, że skomentujesz najnowszy rozdział :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziewczyno, ta historia jest niesamowita!
    Zaczęłam ją czytać wczoraj, a dziś rozczarowana skończyłam. Dlaczego rozczarowana? Bo nie ma kolejnego rozdziału, a ja chcę wiedzieć co dalej!
    Uzależniłaś mnie od tego opowiadania - jest niesamowite!
    Czyżby Hazza zdradzał naszą Mel z Megan, o której wspominał Zayn? Uuuu, nieładnie, nieładnie.
    Ciekawa jestem, co postanowi zrobić Melanie i jak się potoczy sytuacja między Vicki a Malikiem.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i obserwuję :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Na samym początku bardzo dziękuję za docenienie mojego komentarzyka, acz sądzę, że wyszedł taki długi tylko dlatego, że ja mam słowotoki i gadam o czymś, rozpisując się jednocześnie na kilka tematów naraz ;)
    Widzę, że zmieniłaś szablon. Jest śliczny! Może tylko te postaci na górze niezbyt korzystnie wyglądają. Są zbytnio pomarańczowe, a Harry wygląda jakby nie miał w ogóle przegródek nosowych.
    Co do samych rozdziałów – uwielbiam, kocham, ubóstwiam Louisa. Ach, już nawet nie chodzi o to, że wydaje się przesympatycznym chłopakiem, ale sposób w jaki go kreujesz bardzo przypadł mi do gustu. Mam jednakże pewne zastrzeżenia. Otóż często bohaterowie denerwując się, wychodzą gdzieś na zewnątrz. Okej, emocje biorą górę, ale odkąd tylko pamiętam i odkąd czytam opowiadania, to ten motyw się przewija wręcz ciągle. Pomysł z Harrym jest genialny. Jednak nie jest z niego taki dobry chłoptaś, co świetnie podkreślasz. Ta wymiana zdań poza tym jest ciekawie przedstawiona, bowiem mamy jakiś konkretny temat, lecz nagle następuje jego ucięcie, przez co my, czytelnicy, jesteśmy zainteresowani dalszym ciągiem. A przynajmniej mam taką nadzieję, że większość odczuwa podobnie jak ja.
    W tych dwóch rozdziałach jest sporo błędów. Wybacz, że ich nie wypiszę, ale nie mam czasu. Powiem Ci tylko tak ogólnikowo, gdzie je popełniasz, gdyż zwykle powtarzasz to, więc bezsensu jest, bym co do jednego Ci skopiowała i wyjaśniała.
    Otóż pierwsza sprawa to zapis dialogów. Bardzo często zapominasz o kropkach po wtrąceniach, np.
    – Nie jestem już dzieckiem – powiedział Tom. – Mógłbyś choć raz zrozumieć mój punkt widzenia.
    Jest to oczywiście przykład, bo głupia ja wyłączyłam sobie te dwa teksty, a internetu już nie mam, więc piszę sobie w Wordzie, a dopiero później dodam komentarz.
    W tym przykładzie chodzi o to, że bardzo często nie dajesz kropek tam, gdzie być powinny. U mnie np. jest jedna po 'Tom'. Ty w swoich rozdziałach o tym zapominasz. Oczywiście istnieją pewne wyjątki, gdzie kropeczki nie należy dawać w takich zdaniach, ale u Ciebie nie zaobserwowałam takiej sytuacji, więc na razie nie będę rozwodzić się na ten temat.
    Kolejna sprawa dotyczy znowu dialogów, kiedy po wypowiedzianej kwestii występuje np. jakiś opis miejsca lub tego, jakież to oczęta miał bohater, to wówczas dajemy kropkę przed myślnikiem kończącym wypowiedź, a także następne zdanie zaczynamy od dużej literki. Przykład:
    – Nie jestem już dzieckiem. – Oczy Toma stały się nagle jakby ciemniejsze, a cały on drżał ze zdenerwowania wymieszanego z czystą nienawiścią wobec rozmówcy. – Mógłbyś choć raz zrozumieć mój punkt widzenia.
    Widzisz? Po wypowiedzi następuje opis jakiejś czynności i wyglądu bohatera, więc po 'nie jestem już dzieckiem' jest kropka, a zdanie następne zaczyna się dużą literą.
    Zauważyłam też notoryczne zjadanie przecinków przed imiesłowami przysłówkowymi lub po całym takim wyrażeniu z nim (w zależności od kolejności zdania). Przykład:
    "Zapytał spoglądając mi w oczy."
    Brakuje tutaj przecinka po 'zapytał', potem mamy ten imiesłów. Musimy to oddzielić, gdyż zasada brzmi, iż każde następne orzeczenie oddzielamy przecinkiem.


    Tak, wiem – krótko dość, ale obiecuję, że następnym razem postaram się napisać bardziej treściwy komentarz.

    Pozdrawiam serdecznie,
    Lena_S

    OdpowiedzUsuń
  8. nie,nie,nie! Błagam nie rób mi tego! :( On nie może jej zdradzać :o
    Tak czy inaczej rozdział bardzo ciekawy,jestem troche w tyle,wiec zabieram się dalej :)
    Pozdrawiam^^
    -OomN

    OdpowiedzUsuń
  9. super extra zajebisteeeee <3 AaaaaaaaaaaaaAaaaaaaaa

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz <3