Dziewczyna spojrzała na zbliżającą się ciężarówkę
z przerażeniem. Zacisnęła powieki przygotowując się na cios. Łzy napłynęły jej
do oczu, a po chwili poczuła jak ktoś ją odpycha. Upadła z bólem na chodnik.
Niepewnie otworzyła oczy i zakryła dłonią usta. Łzy ciurkiem spływały jej po
policzkach, przy okazji zamazując obraz. Tak potworny.
– Chris – szepnęła
i doczołgała się do nieprzytomnego chłopaka. Ułożyła jego głowę na swoim
podołku. Na ustach chłopaka błąkał się delikatny uśmiech, a widząc go
dziewczyna jęknęła głośno i załkała.
– Chris! – wrzasnęła potrząsając nim. – Ty idioto
– szepnęła i położyła głowę na jego klatce piersiowej. Zacisnęła usta, chcąc
usłyszeć bicie jego serca. Jednak długo nie mogła czekać. Usłyszała pisk syren
policyjnych, a po chwili ktoś odciągnął ją od chłopaka. Nie miała dość siły by
się wyrwać. To byłą jej wina. Przez nią Chris został potrącony, gdyby
zareagowała inaczej. Gdyby przestała być tą cholerną beksą!
* * *
Otworzyłam oczy i wystraszona rozglądnęłam się
dookoła siebie. Znajdowałam się w swoim zielonym pokoiku. Światło wschodzącego słońca wpadało do mojego
pokoju doskonale o oświetlając. Popatrzyłam w drugą stronę. Harry leżał na
łóżku tuż obok mnie. Spał i jak zwykle wyglądał słodko. Musiałam usnąć na
kanapie po naszej rozmowie – przeszło mi przez myśl. Miałam tylko nadzieję, że
nie zepsułam Harry’emu wieczoru. Delikatnie ułożyłam głowę na jego klatce
piersiowej. Sceneria snu natychmiastowo wróciła do mnie. Łzy zebrały się w
kącikach oczu. Szybko je otarłam, wzięłam głębszy oddech i wsłuchałam się w
miarowe bicie serca Harry’ego. Uspokoiło mnie, choć wszystkie wspomnienia z
Chrisem jakby zagościły w mojej głowie na stałe.
– Co się stało? – usłyszałam głos Hazzy, który o
dziwo nie był zaspany. Czyżby tylko udawał?
– Nic takiego – szepnęłam i mocniej wtuliłam się w niego.
– Melanie – powiedział i usiadł na łóżku – Kim
jest Chris? – zapytał i przetarł dłonią oczy.
– Słucham? – zapytałam i również usiadłam – Skąd
wiesz o Chrisie?
– Trudno nie słyszeć, jak wykrzykujesz jego imię
podczas snu – warknął niemiło. – Powiedz mi, jak mnie nie było, to ty i on
zabawialiście się, tak?
– Co? – zapytałam i zaśmiałam się ironicznie. – To
nie tak! Przecież wiesz, ze nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła!
– Więc kim jest Chris?! – zapytał głośno, a ja
spuściłam głowę. Łzy napłynęły mi do oczu, jednak tym razem pozwoliłam im
swobodnie spłynąć po moich policzkach.
– To mój dawny przyjaciel, który miał wypadek –
powiedziałam zachrypniętym głosem.
– Opowiesz mi o tym? – zapytał cicho. Pokiwałam
głową i usadowiłam się Nawego kolanach.
Po raz pierwszy czułam, że mogę wszystko opowiedzieć. Pozbyć się brzemienia i
poczucia winy.
– To zdarzyło się trzy lata temu – zaczęłam i
uspokoiłam się na chwilkę – Poznałam Chrisa, jako czternastoletnia, bezczelna dziewczynka.
– Harry uśmiechnął się delikatnie, dodając mi otuchy – Długo się
przyjaźniliśmy, a później on wyznał mi, że od dawna mu się podobałam –
Harry’emu uśmiech znikł z twarzy, jednak nic nie powiedział – Ja, ja
odwzajemniałam jego uczucia, ale zbyt się bałam. Miałam piętnaście lat i nie
chciałam mieć złamanego serca. Wtedy od niego uciekłam. Wpadłam na ulicę,
akurat kiedy zbliżała się ciężarówka. On – mój głos się załamał – On mnie
zawołał, a potem uratował, sam wpadając pod auto – po tych słowach zakryłam
dłonią usta – Gdyby nie ten wypadek, moja lekkomyślność, on nadal grałby w
koszykówkę. Był w tym naprawdę dobry! – odruchowo złapałam Harry’ego za rękę.
Chciałam, dokończyć swoją opowieść – Po tym wypadku jego rodzina nie wpuściła
mnie na sale szpitalną. Nie tylko ja siebie obwiniałam. Wyprowadzili się jak
tylko wyzdrowiał. Ostatnio spotkałam go w klubie. Pracuje teraz jako barman –
odgarnęłam z czoła grzywkę, który przykleiła się do mokrych od łez policzków –
Gdyby nie ta cholerna kontuzja! Gdyby nie ja! – ostatnie słowa prawie
wykrzyczałam. Harry otulił mnie ramieniem i co chwila muskał ustami mój
policzek. Wplótł dłoń w moje włosy i złożył na ustach delikatny pocałunek.
– Nie płacz już – szepnął i spuścił głowę –
Przepraszam, za to co powiedziałem – zaczął, jednak przerwałam mu kładąc dłoń
na jego ustach.
– To ja przepraszam, że wcześniej ci nie
powiedziałam – uśmiechnęłam się delikatnie i ułożyłam głowę na jego ramieniu.
* * *
Nie mogąc dłużej znieść samotności wyszłam z domu.
Skierowałam się do małego parku, by odetchnąć świeżym powietrzem. Mieszkanie
samej czasem było bardzo korzystne, jednak częściej zwyczajnie zaczynało się to
nudzić. Z nikim nie porozmawiasz, nie pokłócisz się. Monotonia zaczęła wkraczać
w moje życie. Kiedy szłam wąskim chodnikiem, co chwila ktoś mnie popychał.
Zirytowana skręciłam w jedną z bocznych alejek i oparłam się plecami o zimną, ceglaną ścianę.
Wyjęłam z kieszeni paczkę papierosów i szybko włożyłam jednego do ust. Niestety
po przeszukaniu wszystkich kieszeni zorientowałam się, że nie mam przy sobie
zapalniczki.
– No proszę, proszę – usłyszałam męski głos i
szybko się odwróciłam – Czyż to nie nasza słodka Vicki? – chłopak zaśmiał się
ironicznie. Zbliżył się i dopiero wtedy mogłam ujrzeć jego twarz.
– Co tu robisz Ben? – warknęłam dość nie miło.
Chłopak ubrany był w podarte dżinsy i zwykłą, szarą bluzę. Jego brązowe, tłuste
włosy sterczały we wszystkie strony.
– Szukałem cię – po tych słowach bezczelnie
oblizał swoje wargi, a mnie przeszedł dreszcz obrzydzenia.
– Nie mów mi, że wciąż chcesz się bzykać –
zaśmiałam się i schowałam papierosa do kieszeni. Z Benem łączył mnie tylko i
wyłącznie seks. Był to związek bez zobowiązań.
Było miło, jednak czasy się zmieniają. Wtedy chodziło tylko i wyłącznie
o słodki, biały proszek, który przynosił mi ukojenie. Kiedy teraz o tym myślę, sądzę,
że w tamtych czasach byłam zwyczajną dziwką.
– Tęskniłem – po
tych słowach zbliżył się do mnie i złożył pocałunek na moim obojczyku.
Wsunął swoją zimną i brudną dłoń pod moją bluzkę i przyciągnął mnie bliżej.
Przygryzł opłatek mojego ucha , a ja pisnęłam cicho, czując jego język błądzący
po mojej szyi.
– Kurwa – warknęłam i odepchnęłam Bena od siebie.
Ten tylko zaśmiał się i jeszcze mocniej przygwoździł mnie do ściany. Jego dłoń ponownie wsunęła się pod moją
ciemna bluzkę, tym razem próbując rozpiąć mój stanik. Nie widząc innego wyjścia
z sytuacji najmocniej jak potrafiłam wgryzłam się w jego ramię. Ben szybko
odskoczył ode mnie.
– Popierdoliło cię? – warknął, a ja wykorzystując
chwilę nieuwagi wybiegłam z powrotem na ulicę Londynu. Nie odwracając się
zaczęłam biec przed siebie. Po chwili poczułam na swojej drodze opór innej
osoby. Nim zdążyłam zareagować już leżałam na przechodniu. Syknęłam z bólu,
łapiąc się za kostkę. Podniosłam się
delikatnie z ziemi i spojrzałam na znajomego mulata. Zayn zdezorientowany
patrzył na mnie i już po chwili stał obok mnie otrzepując swoje ciemne spodnie.
– Jezu Vicki, co ty tu robisz? – zapytał i przymrużając
jedno oko podszedł do mnie. Zrobiłam krok w jego stronę, jednak ból w prawej
kostce mi to uniemożliwił. Poczułam się bezsilna i poniżona.
– Vicki? – zapytał ponownie. Pokręciłam przecząco
głową, dając mu do zrozumienie, że nie chcę o tym rozmawiać. Spojrzałam na
blondynkę, która towarzyszyła Malikowi.
– Perrie idź zajmij stolik, zaraz do ciebie
dołączę – po tych słowach Zayn pocałował Edwards w policzek, a ta z wyraźnie
niezadowoloną miną ominęła mnie i weszła do najbliższej restauracji.
– Wyjaśnisz mi co się stało? – zapytał marszcząc w
swój charakterystyczny sposób brwi.
– Ben – powiedziałam lekko zachrypniętym głosem i spuściłam
wzrok. Spojrzałam na swoje nadgarstki , na których widniały czerwone ślady.
– Co on ci zrobił? – warknął wściekły mulat i przyjrzał
mi się, chcąc zobaczyć w jakim stanie się znajduję. Jakbym nagle stała się dla
niego ważna. Zaraz pobiegnie i wda się w bójkę z Benem? Niech sobie odpuści.
– Nic – warknęłam i ponownie spróbowałam wyminąć
Zayna, jednak po kilku małych krokach nie mogłam iść dalej. – Wracaj do swojego
Edwarda, na pewno cię potrzebuję – wręcz wysyczałam, a on zaśmiał się cicho.
– Vicki, teraz to ty mnie potrzebujesz –
powiedział pewny siebie i jednym, zwinnym ruchem wziął mnie na ręce.
– Puszczaj! Dojdę sama! – zaczęłam się wyrywać,
jednak już po chwili zrozumiałam, że mój opór na nic się nie zda. Zastanawiam się
po co on to wszystko robi? Przecież był zobowiązany tylko do pomagania mi z
nałogiem. Najprawdopodobniej chłopcy go do tego namówili, bacząc na jego
przeszłość. Do tego spotyka się z tą Perrie. Dziewczyna na bank odchodzi teraz
od zmysłów nie mogąc znaleźć ukochanego. Cała ta sytuacja nie jest zrozumiała
Kiedy doszliśmy pod dom chłopców Zayn delikatnie postawił
mnie na ziemi, a sam wyciągnął klucze i otworzył białe drzwi, po czym znowu
podniósł mnie, tak, jakbym ważyła o dziesięć kilo mniej.
Dom chłopców wyglądał tak samo, jak wcześniej.
Może było tu trochę czyściej niż ostatnio. Zayn zaprowadził mnie do
przestronnego salonu i ułożył na białej, skórzanej kanapie. Kucnął przy mnie na
ziemi, a ja odwróciłam wzrok.
– Vi – szepnął i położył mi dłoń na ramieniu.
Spojrzałam na niego niepewnie, a jego czekoladowe oczy przeszyły mnie na wylot.
– Zaczął się do mnie dobierać – powiedziałam
pewnie, a moja kostka znów dała o sobie znać. Zayn zacisnął dłonie w pięści i
wyglądał na naprawdę wściekłego. Po chwili jednak, bez słowa wstał i wszedł na piętro,
by wrócić z torebką lodu. Delikatnie położył mi ją na obolałej kostce.
– Zayn, nie wpadł ci do głowy żaden głupi pomysł,
prawda? – zapytałam, a on uśmiechnął się delikatnie. Jednak nie odpowiedział.
Westchnęłam podirytowana i ułożyłam się wygodniej na kanapie.
– Lepiej zadzwoń do Edwards, nie chcę być
przyczyną rozpadu waszego związku – powiedziałam cicho, a on uniósł brwi, po
czym przybliżył się delikatnie.
– Już jesteś – szepnął mi na ucho, po czym wstał i
wyciągając swój telefon wyszedł z salonu.
Po wypowiedzianych słowach Zayna pomyślałam, ze
robi sobie żarty. To, by rozstał się on z Perrie, dla mnie, było nie możliwe. A
może nie miał tego na myśli? Może wszystko zrozumiałam na opak. Prychnęłam
cicho, próbując zagłuszyć stres, który nie odstępował mnie na krok.
* * *
No i jest rozdział szesnasty. Chciałam opublikować go już wczoraj, jednak wena mnie opuściła. Przed chwileczką dzięki pomocy Justyny napisałam go do końca. Chcieliście perspektywę Vicki i ją macie ;>
Jeszcze raz zapraszam na Impossible Promises!
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
OdpowiedzUsuńJak ja długo czekałam na ten rozdział! No i nie zawiodłam się - wyszedł ci świetny!
Zayn jest taki...awwwwwww. I ta ostatnia scena, uhhh. No chcę więcej i więcej i więcej, noo.
"Wracaj do swojego Edwarda" - to mnie rozwaliło...:D
No a poza tym...denerwuje mnie ten Chris. Ja rozumiem, że ona ma wyrzuty sumienia, czy coś tam, ale mogłaby już skończyć, nooo.
Czekam na kolejny i życzę weny!
Pozdrawiam!
No nareszcie ^^ już umierałam z tęsknoty ;P
OdpowiedzUsuńUhuhu czyżby między Zaynem i Vicky coś iskrzyło, czy może tylko mi się wydaje ?
Ja już chcę 17 ! Więc lepiej dodawaj szybko ;)
A i mam pytanko . Jak naprawdę nazywa się osoba ze zdjęcia Melanie ? - A.
Melanie to Emily Rudd ;)
Usuńdziękujędziękujędziękujędziękuję..!!!!!!!
OdpowiedzUsuńVi...<33333
Boże, Zayn jest boski! Zachował się cudownie! Jednak szkoda mi Perrie, no bo kurde..! Ona czeka na niego, prawda.? a ten tekst na końcu - już jesteś... aaaaaaaaa...*_____________*
Co do Melanie - jakoś Chris mi nie przypadł do gustu, trochę dramatycznie wyszło z tą ciężarówką itd... Troszeczkę przesadziłaś..;3
Czekam na 17..<3
powiem a raczej napiszę jedno .. urzekło mnie twoje opowiadanie ! :) będę tu regularnie zaglądać , pozdrawiam ! :*
OdpowiedzUsuńświetny rozdział i wygląd bloga też :) czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuń@onlyniallsswag
Uff, w końcu udało mi się przeczytać rozdział, trzeba przyznać chodź głupio, trochę mi zajęło, ale mam nadzieję, że się nie gniewasz :)
OdpowiedzUsuńNo w końcu poznaliśmy historię z Chrisem, Mel go kochała? No proszę! mam wrażenie, że jeszcze nadal ma w sobie uczucia do niego i wcale nie będzie jej tak łatwo zrezygnować z jego osoby! Hazza nie ładnie, że tak naskakujesz na swoją dziewczynę! :D ale na końcu chociaż przeprosił!
a teraz Vickie... serio? o.O dziwka? xD ten Ben... wyobraziłam go sobie najgorzej jak tylko mogłam... jak jakiegoś menela, albo pospolitego śmiecia! już myślałam, że dobierze się do niej i będzie najgorsze (czytałam ten moment na jednym wdechu xD) no i później BUM niespodzianka! Pan Malik i jego słodka dziewczyna Perrie. Kurde... ta końcówka... zwaliła mnie z nóg! nie mogę się doczekać co dalej z nimi! jak to się potoczy? czy ona wyjdzie całkowicie z nałogu? matkooo, tyle pytań!!! *.* czekam niecierpliwie na następny rozdział i zapraszam jutro do siebie, postaram się dodać rozdział 27! :) pozdrawiam! c;
- Jerr.
https://opowiadanie-jerr-1d.blogspot.com/
Witam serdecznie, kłaniam się niziutko. Już kiedyś miałam zamiar przeczytać Twoje opowiadanie, lecz zawsze mi coś wypadało. Tym razem postaram się je dokończyć i wypowiedzieć jako tako o ogóle. Zaczynamy?
OdpowiedzUsuńProlog, szczerze mówiąc, nie zachwycił mnie. Już mówię czemu. Otóż dziewczyna, która wylała na Hazzę koktajl w ramach odegrania się, wydała się nieco rozchwiana emocjonalnie, no bo kto normalny aż tak żywiołowo reaguje na niewinny wypadek? Chłopak mógł nie zauważyć, mógł się zagadać, mógł nie wiem co jeszcze zrobić, ale mogło się tak zdarzyć – mogło? A no mogło! To ludzka rzecz, każdy czasem się gdzieś zapatrzy, przez przypadek kogoś popchnie, szturchnie lub, tak jak w tym przypadku, wyleje na kogoś kawę. Bez przesady jednakże, by od razu osoba poszkodowana robiła to samo. Niezbyt dobrze o niej to świadczy. Już pomijam fakt, że było to dosyć pospolite spotkanie One Direction, ale w sumie styl masz w porządku, zatem skończę swój wywód na temat prologu jednym zdaniem: podobał mi się, oprócz tej sytuacji powyżej.
W rozdziale pierwszym dzieje się ta schematyczna rzecz, której nie mogę znieść, a mianowicie spotkanko z One Direction, mimo że dziewczęta w ogóle ich nie znają. Nie sądzę, by każdego nowo poznanego człowieka, zwłaszcza, jeśli takie spotkanie jest przypadkowe, ktoś zapraszał od razu do domu. Trzeba też zwrócić uwagę na realizm sytuacji, a tutaj jest ona mocno wymazana. Jeśliby minął jakiś tam tydzień załóżmy i wówczas znowu by się gdzieś zobaczyli, to byłoby to w porządku. Nie rozumiem też tego mówienia o komentarzach, tj. „trzy komentarze = nowy rozdział”. Jest to trochę egoistyczne, gdyż sprawia wrażenie, że autorowi zależy tylko na statystyce. Nie musisz tak błagać o opinię – sądzę, że i bez tego otrzymałabyś ich sporo.
Na szczęście w rozdziale drugim dziewczyny się opamiętały, co mnie bardzo cieszy. Dobrze, że okazało się, iż nie są takie naiwne, a początkowo takie właśnie wrażenie sprawiały. Niall jest uroczy, a Harry mnie rozbraja. Co więcej, ksyweczki ich pasują idealnie, a Zayn-gwałciciel przebija wszystkich – może nie miało nas to rozśmieszyć, nie wiem sama, ale ja się uśmiałam.
Mel jest cudowna. Też nie lubię horrorów. Może nie szaleję na nich tak jak ona, ale jakoś w niesmak mi, kiedy mam je oglądać. Cieszy mnie też fakt, iż nadajesz swoim bohaterem indywidualne cechy, dzięki czemu można ich odróżnić. W sumie trochę dziewczęta mi się jeszcze mylą, bo narracja Vicki i Mel jest bardzo podoba, ale myślę, że niebawem wszystko będzie dobrze.
Sądzę, że chłopcy zbyt dobrze się czują w domu, no nie ukrywajmy, obcej osoby. Owszem, są śmiali i w ogóle, ale nie przesadzajmy, nie popadajmy w skrajności. Trochę kultury i opanowania by się przydało. Mam w tym momencie na myśli rozdział czwarty.
Przechodząc do rozdziału piątego, spodziewałam się, iż nadal będą przesiadywać u dziewczyn, ale na szczęście sobie poszli. Irytuje mnie jednakże pewien fragment:
„Niall mi się przecież nie podobał. Był dobrym przyjacielem, ale nikim innym. Poza tym nawet nie mogę tak myśleć. Jest przecież piosenkarzem!”
Jak można osobę, którą zna się zaledwie jeden dzień, nazwać przyjacielem? To zastanawiający motyw, który przewija się przez większość opowiadań i nie ominął również Twego. Kolega – okej. Dobry znajomy – niech będzie. Lecz nie przyjaciel, na litość boską. Tak samo stwierdzenie, iż jest piosenkarzem? I co z tego? Piosenkarz to nie człowiek?
No dobrze, przyszedł czas na rozdział szósty, który jest, moim zdaniem, najgorszy. Nie, nie chodzi o styl pisania czy o coś w ten deseń – to akurat mocno się broni – lecz głównie rozchodzi się o banalność sytuacji. Zabawa pistoletami na wodę nie bardzo pasuje do dorosłych osób. Co prawda, to tacy dorośli z mentalnością dziecka, ale nie należy ciągle z nich robić Bóg wie jakie osoby – to ludzie, którzy już swoje lata mają, zatem od czasu do czasu powinni się nieco ogarnąć i przestać wydurniać. Co prawda, przy takim sposobie życia i osobowościach to ciężkie zadanie, jednakże jako autorka możesz im zmieniać te charaktery, jak tylko chcesz, a Ty robisz z nich jeszcze gorsze bachory. Znowu prosisz o komentarze – w tym momencie miałam ochotę przestać to czytać, bo mnie odrzuca takie gadanie o dodawaniu rozdziałów, kiedy ileś tam opinii się pojawi. Nie lepiej mieć ich mało, lecz takich, które coś wnoszą niżeli bezsensowne „fajny rozdział, pisz dalej”? Nie lepiej? Moim zdaniem tak, bo dzięki rozbudowanym opiniom, które zawierają w sobie pewne porady, a nawet nieco krytyki, uczymy się i doskonalimy swe umiejętności. Ja nigdy nie jestem zadowolona, kiedy ktoś napomni mi, iż spoko rozdział lub okropny rozdział – dziwię się więc, że Tobie to wystarcza.
UsuńAle dobrze, powinnam się skupić na kolejnych częściach. Zatem przede mną rozdział siódmy.
Muszę wspomnieć, iż obrałaś sobie dosyć trudny temat. Narkotyki to nie byle co i mam nadzieję, iż nie będzie to wspomniane mimochodem. Brakuje mi jednakże pewnych oznak, że dziewczyna bierze. Wychodzi to bowiem z niczego i wydaje się wymyślone na poczekaniu. Gdyby np. wcześniej przejawiała jakieś niespokojne zachowanie, trzęsłaby się, dziwnie zachowywał – wówczas nie miałabym nic do zarzucenia. Widać byłoby ten głód narkotykowy i całość w tym rozdziale nie wydałaby się taka przerysowana. Niemniej jednak jest nawet okej, oprócz tamtych powyższych uwag. W rozdziale wreszcie pojawiło się coś ciekawego i liczę, iż ten nastrój trochę się pociągnie.
Czas na rozdział ósmy iii... jest słodko! Na początku. A fragment: „Harry tylko uśmiechnął się, a ja zobaczyłam pięć par oczu za oknem, które przypatrywały się nam. Jednak widząc mój wzrok przyjaciele zajęli się czymś innym. „ rozbroił mnie totalnie. Aż sobie to wyobraziłam i wyszło to dosyć koniecznie. Ach, te ciekawskie wariaty. A natomiast ten: „– Marcheweczko – szepnęłam powrotem siadając koło Louisa. Przybliżyłam jego twarz do swojej i szepnęłam mu na ucho – Czyżbyś był zazdrosny? „ mnie rozczulił, poważnie. Lubię takie momenty. I zazdrosnego Lou. Co ja gadam?! Ja kocham, kiedy on jest zazdrosny, jest wówczas uroczy, ot co. Chociaż w sumie jest tam wspomniane, iż był tylko zatroskany. No cóż, może kiedyś jeszcze będzie taki, na jakiego czekam.
Zemsta w rozdziale dziewiątym – no, no.
Coś czułam, że na tym lotnisku tak się wydarzy i że od razu to wszystko trafi do neta. No cóż, takie minusy bycia gwiazdą. Zastanawia mnie jeszcze ten Louis. Czyżby rzeczywiście coś czuł do Mel? Jego zachowanie czasami jest dziwne, wydaje się, jakby dziewczyna coś dla niego znaczyła, ale coś więcej niżeli dla innych.
UsuńMelanie jest strasznie niezdecydowaną osobą. Powinna się trochę opamiętać (rozdział 11), bo mimo wszystko Harry to człowiek, a każdy człowiek ma jakieś tam uczucia. Jak ona by się czuła, gdyby ktoś jej w ten sposób powiedział? Niezbyt dobrze chyba, co nie? Ja wiem, że to było specjalne, ale mówię tylko tak wiesz – nie sądząc, iż to bardzo złe rozwiązanie w opowiadaniach. Jest to w pewien sposób oryginalne. Widać, że dziewczyna nie jest taka idealna, a też czasem nie myśli, co mówi. Ach, czyli Louis jednak coś do niej czuje. Cieszy mnie to bardzo. Lubię tego miłego chłopaczka, wydaje się zdecydowanie lepszy dla Mel niżeli Hazza, mimo całej mej sympatii do loczka.
Ach, ten przyjazd Harry'ego w rozdziale dwunastym mnie tak cholernie rozczulił. W innym przypadku marudziłabym, że za szybko, że za banalnie, ale było to tak słodkie, iż nie mogę inaczej skomentować niżeli tak: podoba mi się. A Louisa mi bardzo szkoda. Zayn był świetny „Ktoś umarł?”. Coraz bardziej przekonywuję się do Twego tworu. W dodatku cieszy mnie fakt, iż zrezygnowałaś z tych głupich, niby zabawnych sytuacji, a postawiłaś na coś, co wzbudza w czytelnikach pewne emocje. To lubię. Tak powinno się pisać. Ty świetnie się spisałaś.
W rozdziale trzynastym nieco się zgubiłam w relacjach rodzinnych Mel. Kto to Honor? Jej macocha? A gdzie jej ojciec w końcu? A matka z nimi mieszka? Tak zrozumiałam. Czyli mieszkają wszyscy razem? Trochę to dziwne. Nie wiem, może rzeczywiście tak w życiu bywa. Moi rodzice po rozwodzie nie mieszkają razem, więc mnie trochę zaskoczył fakt, że matka dziewczyny nadal mieszka ze swym byłym mężem i jego nową żoną. Z tego tak wywnioskowałam, choć mogłam źle zrozumieć.
Dobra, przyszedł czas na rozdział czternasty.
Mam pytanie: „Przez te kilka lat uzbierało się tutaj sporo żelków, ciasteczek, chipsów, czekolad, paluszków i wielu innych rzeczy „ – to ileż te rzeczy tam się zbierały? Kilka lat nie brzmi zbyt... dobrze. Osobiście chyba bym czegoś takiego nie zjadła. Każdy produkt ma raczej jakąś tam datę ważności. Chris mnie intryguje. Co prawda, wolałabym więcej czytać o Louise i Hazzie, ale nowy bohater dobrze zrobi temu bohaterowi. Co do gifów w rozdziałach – unikaj tego! Czemu? To takie nieprofesjonalne. Twoje opowiadanie zalicza się do tych lepszych, więc nie niszcz tego wrażenia głupimi animacjami, które na myśl przywodzą mi tylko te historie pełne sprzeczności, błędów i głupoty, a które nie wiedzieć czemu taką popularność mają. Ty zdecydujesz na nią bardziej – noo, wprawdzie mam kilka uwag, które zawarłam powyżej, ale wiedz, że mimo wszystko opowiadanie Twe lubię.
W rozdziale piętnastym nie mogę zbytnio zrozumieć tej nieprzystępności Mel. Czy miłość zawsze musi być ukazana jako coś złego, niewartego uwagi, jako coś bolącego i nie mającego racji bytu? Miłość nie zawsze jest oznaką cierpienia. Miłość jest piękna. Tak, to brzmi totalnie banalnie, ale tak jest. Sprzeczki? Każdemu się zdarzają. Szkoda, że dziewczyna tego nie dostrzegła wówczas. Mam na myśli fragment z Chrisem, bo rozumiem, iż mu odmówiła. Dlatego zastanawia mnie ta jej niedostępność. To smutne trochę.
UsuńI przede mną ostatni rozdział – szesnasty. Zatem krótko: nie mogę się przekonać do Zayna, mimo że jego postać kreujesz dosyć ciekawie. Może kiedyś się to zmieni.
Ach, wybacz za tak chaotyczny komentarz. Mam nadzieję, że jest coś tam zrozumiałego. Czytałam po kolei każdy rozdział i po każdym dodawałam coś od siebie, dlatego wyszło, co wyszło.
Ogólnie rzecz biorąc – na początku nie byłam zbytnio przekonana do tego opowiadania, gdyż zdawało mi się, iż nie piszesz je całkiem poważnie. Każda niby zabawna sytuacja mnie po prostu drażniła. Owszem, czasem trzeba się powygłupiać, ale u Ciebie występowało to ciągle. Uważam, że zdecydowanie lepiej sobie radzisz ze zdarzeniami takimi normalnymi, że tak powiem – takimi, gdzie to właśnie emocje odgrywają kluczową rolę. Opowiadanie trzeba poczuć, po prostu. Ja je pokochałam dopiero wtedy, kiedy wzbudziłaś we mnie jakieś tam uczucia – które, nawiasem mówiąc, utrzymują się aż do teraz.
Dodałam już kiedyś do linków, więc pozostaje mi tylko czekać na nowy rozdział. Życzę zatem dużo weny i oryginalnych pomysłów, a także bardzo proszę o opisy, bo ci zgrabnie wychodzą.
Zapraszam także do siebie na http://crystal-somnia.blogspot.com/. Miło by było, gdybyś zajrzała.
Pozdrawiam serdecznie.
PS Wybacz ewentualne błędy. Nie sprawdzałam już tego.
1. Aż sobie to wyobraziłam i wyszło to dosyć koniecznie. - miało być komicznie.
Usuń2. Co prawda, wolałabym więcej czytać o Louise i Hazzie, ale nowy bohater dobrze zrobi temu bohaterowi. - a tutaj powinno być "bohater dobrze zrobi temu opowiadaniu". Głupi błąd, nie zauważyłam go wcześniej.
Jeszcze gdzieś tam zauważyłam literówki. Wybacz. Pisałam na szybko, nie sprawdzałam potem. Teraz prześledziłam tekst jeszcze raz.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAaa wpadłam przypadkiem i muszę powiedzieć, że bardzo mi się spodobałO! Przeczytałam dzisiaj wszystko i jestem pod wrażeniem! Kocham Harry'ego jejkuu <3 jeszcze jest głównym bohaterem więc kolejny plus :D na pewno będę wpadała częściej! Piszesz świetnie i uwielbiam tego typu historie :D dodaję do ulubionych bez wątpienia i mam nadzieje, że zajrzysz do mnie! buzi :* / loveispleasure.blogspot.com
OdpowiedzUsuńŚwietny!
OdpowiedzUsuń